Gortat nie zagrał, bo nie miał polisy. Kto jeszcze?

Wróć

Znalezienie ubezpieczenia gwiazdorskiego kontraktu w sporcie profesjonalnym nie należy do najłatwiejszych zadań. Na szczęście do przeszłości należą już sytuacje, w których znani zawodnicy rezygnują z gry w reprezentacji z powodu braku odpowiedniej polisy.    

FOTO: TYTUS ŻMIJEWSKI / PAP

W 2011 r. głośnym echem w Polsce odbiła się sytuacja, gdy na przeszkodzie występu Marcina Gortata w koszykarskich mistrzostwach Europy stanął brak firmy ubezpieczeniowej, która gotowa byłaby pokryć, w razie kontuzji, równowartość jego ówczesnego kontraktu z drużyną NBA Phoenix Suns. Warto podkreślić, że umowa zawarta na trzy lata opiewała na kwotę 22 mln dol. W kadrze narodowej m.in. z powodu braku odpowiedniej polisy przez dłuższy czas nie występował także siatkarz Mariusz Wlazły. Problemy związane z brakiem opieki, jaką jego zdaniem powinien być otoczony każdy reprezentant Polski, opisał w oświadczeniu opublikowanym 2 października 2011 r. na stronie swojego macierzystego klubu PGE Skry Bełchatów. „Podczas pierwszej rundy eliminacji, prekwalifikacji w węgierskim Szombathely skręciłem staw skokowy. Był tam lekarz kadry i należycie się mną zajął, ale na tym troska Związku o mnie po tej kontuzji się skończyła. Nikt nawet nie zapytał, czy wszystko ze mną w porządku i co będzie dalej. Nie dostałem też oczywiście do wypełnienia żadnych dokumentów niezbędnych do uzyskania pomocy ubezpieczyciela. Pozostawiono mnie więc z urazem samemu sobie i choć kontuzji doznałem w meczu kadry, pozostało mi tylko liczyć na pomoc klubu. Ja mam to szczęście, że gram w PGE Skrze Bełchatów, czyli takim klubie, w którym zawsze szanowano człowieka i nigdy nie odmówiono mu pomocy. Nie wszyscy mają to szczęście, gdy wracają z urazem ze zgrupowania kadry. Wiele klubów rozwiązuje wtedy umowy lub zdecydowanie redukuje zarobki siatkarza”.

 

Stówka za kontuzję kończącą karierę 

W ostatnich latach wiele się na szczęście zmieniło, gdyż związki sportowe znalazły partnerów skłonnych do obejmowania ochroną ubezpieczeniową reprezentantów kraju. Do zapewnienia ubezpieczenia od następstw nieszczęśliwych wypadków zobowiązane są obecnie poprzez art. 38 ustawy o sporcie także kluby. Ponadto niektóre związki dają zawodnikom w kontekście NNW dodatkowe uprawnienia. Do ich grona należy Polski Związek Piłki Nożnej, który uchwałą nr III/54 z dnia 27 marca 2015 r. ustalił minimalne wymagania dla standardowych kontraktów zawodników w sektorze zawodowej piłki nożnej. Taki kontrakt musi obecnie zawierać „zobowiązanie klubu do ubezpieczenia zawodnika od następstw nieszczęśliwych wypadków wynikłych z uprawiania sportu piłki nożnej zgodnie z przepisami prawa powszechnego oraz przepisami FIFA”. Zawodnikowi przysługuje prawo do jednostronnego rozwiązania umowy z winy klubu, jeśli ten zaniechał wykupienia wspomnianego obowiązkowego ubezpieczenia NNW w sporcie, na skutek czego piłkarz nie otrzymał należnego mu świadczenia ubezpieczeniowego lub jego równowartości od klubu albo też klub nie przedstawił dowodu zawarcia umowy ubezpieczenia w terminie 14 dni od daty pisemnego zgłoszenia takiego żądania przez zawodnika. Niestety, jak zauważył były piłkarz, a obecnie adwokat i doradca prawny piłkarzy Grzegorz Mania, kluby sportowe wypełniają swój obowiązek poprzez zawieranie umów ubezpieczeń od NNW na minimalne sumy. „PZPN winien podjąć w tej kwestii stosowne działania i ująć minimalną sumę ubezpieczenia od NNW w przepisach wewnątrzzwiązkowych. Kwestia wskazania minimalnej sumy ubezpieczenia od NNW winna zostać niezwłocznie przedyskutowana przez osoby decyzyjne w PZPN. W przeciwnym wypadku w dalszym ciągu w naszej klubowej piłce będzie dochodzić do patologii, w której to zawodnik, w następstwie poważnej kontuzji, kończy karierę, a z tytułu odszkodowania otrzymuje 100 zł”, apeluje na swoim blogu Prawopilkinoznej.pl Grzegorz Mania.

 

Wzór rozwiązania z rynku niemieckiego 

Zakłady ubezpieczeń same zaczęły dostrzegać potencjalnych klientów w osobach uprawiających zawodowo sport. Przykładem jest PZU, które oferuje produkt pod nazwą PZU Sport. Przedmiotem ubezpieczenia są w tym przypadku trwałe następstwa nieszczęśliwych wypadków, polegające na uszkodzeniu ciała lub rozstroju zdrowia, powodujące trwały uszczerbek na zdrowiu albo śmierć ubezpieczonego. Składkę za polisę ustala się według jednej z pięciu klas ryzyka, w zależności od uprawianej dyscypliny. Ofertę z myślą o sportowcach przygotowała także Warta. Produkt pod nazwą Warta Sport daje możliwość zawarcia umowy obejmującej tylko czas, który zawodnik poświęca uprawianej przez siebie dyscyplinie (na zawodach, igrzyskach olimpijskich, meczach, treningach itp.), jak również w czasie drogi do i z tych miejsc. Umowa jest zawierana na okres od jednego miesiąca do roku. Niestety, na polskim rynku wciąż brakuje oferty ubezpieczeń dla zawodników, których kontrakty opiewają na wysokie sumy. – Od kiedy pamiętam, wszyscy piłkarze nad tym ubolewali. Dobre rozwiązania w tym zakresie można znaleźć w Niemczech, bo tam kontrakty są tak skonstruowane, że każdy piłkarz musi mieć odpowiednią polisę. Powód jest prosty, po 48 dniach od kontuzji klub przestaje płacić zawodnikowi i obowiązek ten przejmuje właśnie ubezpieczyciel. Jeśli ktoś nie zadowala się świadczeniami z niemieckiego odpowiednika naszego ZUS-u i chce otrzymywać pełną kwotę zawartą w umowie, musi znaleźć polisę zabezpieczającą w całości jego kontrakt – mówi Bartosz Bosacki, były reprezentant Polski oraz piłkarz Lecha Poznań i FC Nürnberg. W Polsce kontuzjowanym zawodnikom płacą kluby, i to dla nich zakłady przygotowują odpowiednie oferty ubezpieczeń grupowych (nie zawsze korzystne dla piłkarzy). Kolejna bolączka to ubezpieczenia zawodników na wypadek kontuzji uniemożliwiającej kontynuowanie kariery. Nie dość, że znalezienie chętnego do przygotowania takiej indywidualnej polisy nie jest łatwym zadaniem (stąd wysyp agencji pośredniczących w załatwianiu tego typu spraw), to jeszcze jej stawka zazwyczaj przyprawia o zawrót głowy.       

Poprzedni artykuł Chile na chwilę Następny artykuł Zmieniają banki jak rękawiczki. Ale nie wszyscy...

Podobne posty

Posadź drzewo… po śmierci

Jak mawiał Benjamin Franklin, tylko dwie rzeczy na świecie są pewne: śmierć i podatki. A skoro każdy z nas umrze, każdy dostanie też swoje miejsce na cmentarzu. Czy to znaczy, że miasta będą stopniowo zamieniać się w ogrodzone murami…

Czytaj więcej

Rynek, który leży prawie odłogiem

Siedem spośród dziesięciu podmiotów z sektora MSP kupuje polisy majątkowe. Zainteresowanie pozostałymi produktami jest wśród nich marginalne. Z jednej strony jest to wynik braku świadomości ubezpieczycieli odnośnie…

Czytaj więcej

TOP 6 upadłych magazynów

Kiedyś stanowiły jedno z podstawowych źródeł informacji, relaksu i określeń statusu społecznego. Zwinięte w rulon pod pachą pozycjonowały właściciela wysoko na drabinie atrakcyjności. Czasopisma znane, czytane i kolekcjonowane w…

Czytaj więcej