Jak UTO zmienią rynek ubezpieczeniowy?

Wróć

Hulajnogi, deskorolki i rowery elektryczne, segwaye i hoverboardy – na ulicach polskich miast przybywa różnego typu urządzeń transportu osobistego (UTO). W kwietniu w Polsce używano ponad 3 tys. takich pojazdów. Pojawiają się łatwo dostępne wypożyczalnie tego typu pojazdów na minuty. Za dynamicznie rosnącą liczbą takich punktów i użytkowników UTO nie nadążają regulacje prawne, m.in. dotyczące zasad ruchu drogowego, limitów prędkości czy kwestii ubezpieczenia. Nowa miejska mobilność daje szanse na stworzenie nowego rynku produktów ubezpieczeniowych – wynika z analizy Polskiej Izby Ubezpieczeń „Nowa miejska mobilność. Co oznacza dla ubezpieczeń?”

Na rozwój UTO wpływają m.in. rosnąca liczba mieszkańców miast i ich świadomość ekologiczna, rozwój technologii (np. płatności mobilnych, akumulatorów) oraz ekonomii współdzielenia, która może zastąpić posiadanie. O tym, że Polacy przekonali się do współużytkowania, świadczyć może choćby popularność miejskich wypożyczalni rowerów, których działa już ok. 60 w całym kraju. Na rynek wchodzą teraz kolejne wypożyczalnie internetowych hulajnóg, hoverboardów czy deskorolek. UTO mają przewagę nad rowerami czy samochodami przede wszystkim na krótkich dystansach, np. w drodze z domu lub pracy na przystanek. Dodatkowo nie trzeba ich zostawiać w określonych miejscach jak rowery. Są też tańsze niż np. Uber.

Z szacunków firmy McKinsey przytaczanych przez PIU wynika, że w 2030 roku 56 proc. globalnych przychodów na rynku mobilności będzie pochodzić właśnie z segmentu nowej mobilności. Ta tradycyjna zmniejszy się z 5,4 bln dol. w 2015 roku do 3,4 bln w 2030 roku. Jednak brak uregulowań prawnych i produktów ubezpieczeniowych dla użytkowników UTO mogą być jednymi z głównych barier hamujących rynek nowej mobilności w Polsce. Poza nimi wymieniane są również brak odpowiedniej infrastruktury (wysokie krawężniki, nierówne chodniki, brak wyznaczonych ścieżek dla UTO), a także brak zasad dotyczących kontroli technicznej urządzeń. To z czasem powinno stopniowo się zmieniać.

Jak jest dziś?

Prace nad bardziej systemowymi rozwiązaniami prowadzi już coraz więcej miast oraz państw. Przykładem jest Barcelona, która podzieliła UTO na trzy kategorie i dla każdej określiła zasady parkowania i użytkowania. W Holandii ze względu na brak odpowiednich przepisów do tej pory żadna z platform oferujących hulajnogi elektryczne nie otrzymała zgody na funkcjonowanie. Brytyjczycy zapowiedzieli zmianę przepisów, ponieważ dziś mają możliwość korzystania z tego typu pojazdów tylko na terenach prywatnym. We Francji ruch hulajnóg elektrycznych po chodnikach ma zostać zabroniony, a wolnostojące wypożyczane pojazdy mają być objęte osobną kategorią prawną. Również w Niemczech planowane jest wprowadzenie regulacji dotyczących UTO, np. brak obowiązku jazdy w kasku do 20 km/h, maksymalną moc silnika na poziomie 500 W, wymóg prawa jazdy kategorii AM oraz obowiązkowe ubezpieczenie OC i rejestracja pojazdu. Lada moment mają się także pojawić ubezpieczenia przeznaczone stricte dla użytkowników UTO.

Jak podkreślają eksperci PIU, potrzebne jest dostosowanie przepisów ruchu drogowego do UTO, choć problemem jest to, że nie mają one jednolitej prawnej definicji. Chodzi np. o obowiązek posiadania kasków, określenie dozwolonych parametrów pojazdów oraz obszaru poruszania się, a także wyznaczenie miejsc do parkowania urządzeń.

Ochrona ubezpieczeniowa jest kolejną istotną kwestią dla rozwoju tego rynku. Potrzebują jej zarówno platformy oferujące UTO, jak i ich użytkownicy. Przykładowo ubezpieczenie OC korporacji mogłoby zadziałać np. w sytuacji, gdy na skutek defektu hamulców doszłoby do kilku wypadków, w których ucierpieliby użytkownicy i osoby trzecie. Mogłoby się też sprawdzić w sytuacji, gdy pojazd zostanie ukradziony lub zniszczony.

Na świecie nie ma jeszcze polis OC, AC czy NNW przeznaczonych wyłącznie dla użytkowników UTO. W razie wypadku odszkodowanie zapewnia ubezpieczenie OC w życiu prywatnym. Użytkownikom UTO przydałyby się rozwiązania, które oferowałyby zawarcie ubezpieczenia jedynie na czas użytkowania i w których składka byłaby uzależniona od czasu korzystania i przejechanych kilometrów. Tego typu rozwiązania są przedmiotem prac startupów ubezpieczeniowych. Można się więc spodziewać, że w niedługim czasie powstaną aplikacje, dostępne w wielu krajach, które będą oferować ubezpieczenie OC/NNW na minuty. Ubezpieczenie OC sprawdziłoby się w przypadku, gdyby użytkownik potrącił pieszego, a ten złamałby sobie rękę, z kolei NNW np. w sytuacji, gdyby sam złamał sobie rękę lub skręcił kostkę.

Dziś najczęściej korzystanie z UTO regulują regulaminy wypożyczalni – one zwykle wykluczają odpowiedzialność platform za szkody powstałe w wyniku wypadków. To użytkownik ponosi odpowiedzialność za uszkodzenie pojazdu i pokrywa ewentualne koszty naprawy. Przejmuje też na siebie ryzyko i odpowiedzialność związaną z urazami swoimi lub osób trzecich powstałymi w trakcie korzystania z UTO. Po jego stronie są też m.in. mandaty, grzywny, koszty sądowe, wynikające z nieprzestrzegania przepisów.

Jakie jest ryzyko?

Na razie nie ma statystyk dotyczących wypadków z udziałem UTO, ale coraz częściej o nich słychać. Przy tej okazji powracają dyskusje na temat statusu takich pojazdów w ruchu drogowym.

Na podstawie doświadczeń z rynku amerykańskiego eksperci stwierdzili, że użytkowanie UTO stwarza duże ryzyko wypadku. Są to bowiem pojazdy dość szybkie, mogące dynamicznie przyspieszać. Przykładowo rower może jechać z prędkością do 45 km/h, deskorolka – do 35 km/h, hulajnoga – do 25 km/h, a segwaye i hoverbardy będą tylko nieznacznie wolniejsze. Czynnikiem ryzyka jest także brak doświadczenia kierującego pojazdem – może to być np. osoba, która pierwszy raz użytkuje hulajnogę czy deskorolkę. Dodatkowo nie wszyscy użytkują pojazd zgodnie z regulaminem, a więc np. jadą hulajnogą we dwoje, pod wpływem alkoholu albo korzystają przy tym ze smartfona. Innym problemem jest to, że nie wszyscy piesi są przyzwyczajeni do ruchu UTO po chodnikach.

Analiza przeprowadzona na uniwersytecie UCLA wykazała, że na milion przejazdów przypada ok. 50 poważnych wypadków. Wypadkowość jest więc znacznie większa niż w przypadku rowerów (2 poważne urazy na milion przejazdów). Dodatkowo odsetek osób jeżdżących w kaskach jest niewielki (mniej niż 5 proc.). Tymczasem uszkodzenia głowy są jednym z najpowszechniejszych urazów powstałych na skutek wypadków na hulajnogach elektrycznych. Inne częste konsekwencje to złamania, skaleczenia i skręcenia. Najczęściej dochodzi do nich na skutek upadku, ale zdarzają się także kolizje z innym pojazdem lub z elementem infrastruktury drogowej. We Francji tylko w tym roku zginęło 5 użytkowników hulajnóg elektrycznych.

 

Poprzedni artykuł Motocykliści coraz bardziej widoczni na polskich drogach. Czy również coraz bardziej bezpieczni? [WIDEO] Następny artykuł Technologie w turystyce. Szansa czy zagrożenie? [WIDEO]

Podobne posty

Posadź drzewo… po śmierci

Jak mawiał Benjamin Franklin, tylko dwie rzeczy na świecie są pewne: śmierć i podatki. A skoro każdy z nas umrze, każdy dostanie też swoje miejsce na cmentarzu. Czy to znaczy, że miasta będą stopniowo zamieniać się w ogrodzone murami…

Czytaj więcej

Rynek, który leży prawie odłogiem

Siedem spośród dziesięciu podmiotów z sektora MSP kupuje polisy majątkowe. Zainteresowanie pozostałymi produktami jest wśród nich marginalne. Z jednej strony jest to wynik braku świadomości ubezpieczycieli odnośnie…

Czytaj więcej

TOP 6 upadłych magazynów

Kiedyś stanowiły jedno z podstawowych źródeł informacji, relaksu i określeń statusu społecznego. Zwinięte w rulon pod pachą pozycjonowały właściciela wysoko na drabinie atrakcyjności. Czasopisma znane, czytane i kolekcjonowane w…

Czytaj więcej