Nieubezpieczonych kierowców jest coraz mniej, ale nadal generują duże koszty
WróćPo polskich drogach jeździ ok. 90–100 tys. pojazdów bez obowiązkowego OC – szacuje Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny. To zaledwie ok. 0,5 proc. wszystkich aut. Choć szacunki te są dużo niższe niż jeszcze dwa lata temu, to jednak nieubezpieczeni kierowcy i koszty, jakie generują, są sporym problemem dla UFG, a właściwie dla pozostałych kierowców. W ubiegłym roku – wspólnie z niezidentyfikowanymi kierowcami-sprawcami wypadków – kosztowali oni ponad 170 mln zł. Niewiele z tego udaje się odzyskać.
Jak wynika ze wstępnego podsumowania 2017 roku, UFG w ubiegłym roku zlikwidował blisko 8 tys. szkód, a wypłacił odszkodowania za ponad 5,3 tys. szkód. Zdecydowana większość z nich (80 proc.) to wypadki spowodowane przez nieubezpieczonych kierowców (w pozostałych tożsamości sprawcy nie ustalono). UFG wypłacił ofiarom takich wypadków ponad 170 mln zł odszkodowań i świadczeń. W ubiegłym roku było to o 15 mln zł mniej. Kwota ta obejmuje także renty, których Fundusz obsługuje ponad 960, oraz rezerwy, np. na szkody, które jeszcze nie zostały zgłoszone, lub na pokrycie zobowiązań upadłych towarzystw ubezpieczeniowych.
Kto za to płaci?
Na Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny zrzucają się ubezpieczyciele sprzedający polisy komunikacyjne. Składka w 2017 roku przekroczyła 195 mln zł i była o ponad 33 mln wyższa niż w 2016 roku. To może nieduża kwota w porównaniu z 15 mld zł składek, jakie ubezpieczyciele zebrali z ubezpieczeń obowiązkowych (komunikacyjnych i rolniczych), jednak de facto oznacza, że koszty generowane przez nieubezpieczonych spadają na pozostałych kierowców.
Wprawdzie po wypłacie świadczeń UFG występuje do sprawców wypadków o zwrot poniesionych kosztów, jednak nie wszystko udaje się odzyskać. W ubiegłym roku przychody memoriałowe z tytułu roszczeń regresowych wyniosły prawie 45 mln zł. W toku na koniec 2017 roku było 16,4 tys. spraw regresowych opiewających na kwotę blisko 240 mln zł. Według styczniowych danych UFG blisko 400 osób ma do zwrotu po ponad 200 tys. zł, a rekordowe regresy (8 osób) przekraczają 1,5 mln zł.
Jaka jest skala problemu?
Jeszcze w 2016 roku szacunki UFG mówiły o 1 proc. nieubezpieczonych kierowców (ok. 200 tys. aut). Dziś Fundusz ocenia, że skala problemu jest mniej więcej o połowę mniejsza i po polskich drogach jeździ ok. 90–100 tys. samochodów bez polisy OC. Skąd ten optymizm? To efekt dwóch czynników. Pierwszy z nich to coraz skuteczniejsze wykrywanie nieubezpieczonych kierowców. W ubiegłym roku UFG wystawił blisko 80 tys. wezwań do zapłacenia kary za brak OC (wzrost o 12 proc.). Większość przypadków (ok. 70 proc.) jest wykrywana przez sam Fundusz, dzięki wirtualnemu policjantowi i ogólnopolskiej bazie polis komunikacyjnych. Co czwarty przypadek wychodzi na jaw w trakcie kontroli policyjnych. Do UFG w ubiegłym roku wpłynęło blisko 160 mln zł z tytułu kar za brak OC (o 16 proc. więcej niż w 2016 roku).
Drugi czynnik to rosnąca świadomość kierowców. Dane Funduszu wskazują, że często brak polisy OC wynika z ludzkiego błędu – niedotrzymania terminu zapłaty kolejnej raty za ubezpieczenie, wykupienie polisy po dacie pierwszej rejestracji auta czy zapomnienie o wygaśnięciu ubezpieczenia poprzedniego właściciela samochodu. Coraz więcej kierowców zdaje sobie sprawę z tego, że nieprzypilnowanie kwestii OC może słono kosztować.
Co grozi za brak OC?
Od stycznia tego roku – wraz ze wzrostem minimalnego wynagrodzenia za pracę – wzrosły też kary za brak obowiązkowego ubezpieczenia. Kierowcy auta osobowego grozi za to nawet 4,2 tys. zł, chyba że okres bez ochrony jest krótszy niż dwa tygodnie (wówczas płaci on 2,1 tys. zł) lub krótszy niż 3 dni (840 zł). W przypadku samochodów ciężarowych podstawowa kara wynosi 6,3 tys. zł, a motocykli – 700 zł. Znacznie poważniejsze konsekwencje finansowe czekają nieubezpieczonego, który spowodował wypadek, w którym ucierpiały osoby trzecie lub ich mienie.
– (…) Ochrona w postaci polisy OC jest dostępna zazwyczaj za kilkaset złotych. Porównując to z jednostkowymi kosztami kolizji drogowej (bez ofiar), korzyść z posiadania OC przez sprawcę jest bardzo duża. Zwalnia go z obowiązku pokrycia kosztów w wysokości około 6,8 tys. zł, a więc prawie 10 razy wyższej kwoty, niż wynosi przeciętna cena polisy OC – podkreślają autorzy raportu Polskiej Izby Ubezpieczeń i Deloitte „Jak ubezpieczenia zmieniają Polskę i Polaków”.
A jak jest z AC?
Z raportu PIU wynika, że mniej więcej co czwarte auto na polskich drogach ma wykupione autocasco, czyli mniej więcej 6 mln samochodów z 23,5 mln ubezpieczonych w Polsce. Skąd tak niewielki odsetek?
– Problem w tym, że park samochodowy w Polsce jest stosunkowo stary. Jeśli spora część aut ma kilkanaście lat i więcej, to niestety, ale najczęściej właściciele takich aut nie będą poszukiwali autocasco. Przy starszych autach znaczenie ma też na pewno relacja składki do wartości pojazdu – mówi Marcin Tarczyński z Polskiej Izby Ubezpieczeń. – Często pokutuje też przekonanie, że „mi się szkoda nie przydarzy”. Nie życzę nikomu, aby się o tym przekonał. Średni koszt szkody komunikacyjnej w Polsce to około 5 tysięcy złotych. AC to jednak nie tylko ubezpieczenie związane z wypadkami czy stłuczkami. To także kradzieże, akty wandalizmu, oraz uszkodzenia spowodowane zjawiskami pogodowymi – silny wiatr, grad itp.
W 2016 roku ubezpieczyciele wypłacili 12 mld zł za szkody związane z wypadkami, kolizjami i kradzieżami pojazdów, z czego 4,2 mld zł stanowiły wypłaty za szkody z AC.
Jakie mogą być finansowe skutki nieposiadania AC - może na jakichś przykładach (w porównaniu ze średnim kosztem zakupu takiego ubezpieczenia)?