Czy czeka nas ukraiński exodus?

Wróć

Od 1 marca niemiecki rynek pracy otwiera się szerzej na pracowników spoza Unii Europejskiej. Rodzi to obawy polskich firm, które coraz liczniej zatrudniają Ukraińców oraz obywateli innych państw ze Wschodu. Od paru miesięcy narzekają one na kłopoty z pozyskiwaniem nowych kadr, co wstrzymuje ich inwestycje i rozwój. Czy obawy o gwałtowny odpływ pracowników do Niemiec są jednak uzasadnione? Eksperci uspokajają, że skala zjawiska nie będzie tak duża jak na początku sądzono. Potwierdzają to również sondaże badające zainteresowanie Ukraińców wyjazdem z Polski. To jednak nie oznacza, że krajowe firmy mogą spać spokojnie.

Czego chcą Niemcy?

Decyzja rządu w Berlinie o złagodzeniu dostępu do rynku wynika z coraz poważniejszego problemu braku rąk do pracy. Zmiany w polityce imigracyjnej to kolejny pomysł na rozwiązanie tej kwestii. Na początku będzie to jednak nie tyle otwarcie drzwi cudzoziemcom spoza UE, co ich uchylenie. Jednocześnie wprowadzono bowiem szereg kryteriów, które warunkują zatrudnienie obywatela państwa trzeciego. Jest wśród nich znajomość języka niemieckiego co najmniej na poziomie B2 i posiadanie dokumentu, który to poświadczy. Kolejna kwestia to kwalifikacje zawodowe, które są uznawane w Niemczech. Cudzoziemcy będą także musieli udokumentować, że posiadają środki, które pozwolą im się utrzymać do momentu znalezienia pracy (na 6 miesięcy). W tym czasie obywatelowi spoza UE nie przysługują bowiem żadne zasiłki socjalne. Pracownicy muszą też mieć wykształcenie wyższe lub zawodowe, a wiza będzie przysługiwała tym osobom, które będą miały umowę o prace. Według planów niemieckiego rządu mniej restrykcyjne prawo ma obowiązywać na razie przez 2,5 roku.

W badaniu przeprowadzonym w I połowie 2019 roku przez EWL S.A. oraz Studium Europy Wschodniej UW okazało się, że jedynie 2,6 proc. zatrudnionych w Polsce Ukraińców spełnia kryteria stawiane przez rząd w Berlinie. Spośród osób, które deklarują chęć wyjazdu (a jest ich ok. 30 proc. ogółu), odsetek ten wynosi tylko 7,6 proc. Z kolei badania Work Service „Migracje zarobkowe pracowników z Ukrainy i Azji do Polski” dowodzi, że w 2018 roku zainteresowanie wyjazdem do Niemiec było dwukrotnie wyższe niż 2019 roku (60 vs 30 proc.). Z pewnością wpływ na to miały ogłoszone kryteria. Największą barierą jest język. Ponad 70 proc. Ukraińców nie zna niemieckiego, a na poziomie co najmniej średniozaawansowanym zna go tylko 4,6 proc.

Niemcy są jednak liderem zestawienia najbardziej atrakcyjnych miejsc do pracy dla Ukraińców. Z „Barometru Imigracji Zarobkowej – II półrocze 2019” firmy Personnel Service wynika, że na naszych zachodnich sąsiadów wskazuje 33 proc. badanych obywateli Ukrainy pracujących u nas, podczas gdy Polskę wybrało 31 proc. Kolejne w zestawieniu były Stany Zjednoczone (17 proc.) oraz Czechy (16 proc.). Wprawdzie ponad połowa respondentów zapytana o plany ponownego przyjazdu do Polski odpowiedziała twierdząco, jednak odsetek ten zmniejsza się z roku na rok.

Czego chcą Ukraińcy?

Według danych przytaczanych przez Polski Instytutów Studiów Międzynarodowych w Polsce może przebywać ok. 1,3 mln Ukraińców. Mniej więcej pół miliona z nich odprowadza składki na ubezpieczenia społeczne do ZUS-u. Pracują najczęściej jako robotnicy przemysłowi i rzemieślnicy, operatorzy lub monterzy maszyn i urządzeń, pracownicy biurowi, sprzedawcy i w innych usługach.

Imigracja trwa od 2014 roku. W pierwszych latach liczba pracowników ukraińskich w Polsce wzrastała w tempie kilkunastu procent rocznie. Teraz jednak dynamika wyhamowała. To efekt m.in. coraz lepszej sytuacji gospodarczej na Ukrainie, co może wpływać na mniejszą skłonność do wyjazdów za pracą. Jak wyliczyli analitycy Credit Agricole, wpływ na to miało również umocnienie się kursu hrywny do złotego, przez co w ostatnich dwóch latach to samo wynagrodzenie w złotych straciło na wartości ok. 30 proc. w przeliczeniu na hrywny. Dalszy wzrost płac w Polsce i oczekiwane osłabienie kursu ukraińskiej waluty wobec polskiej mogą sprawić, że oferowane nad Wisłą zarobki znów staną się bardziej atrakcyjne i skłonią Ukraińców do przyjazdu. Trzeba jednak pamiętać, że płace na Ukrainie rosną o kilkanaście procent rocznie, a znacznie lepsze warunki oferują nie tylko Niemcy, lecz również Czechy.

Z badania EWL i Studium Europy Wschodniej UW, przeprowadzonego wiosną 2019 roku wśród Ukraińców pracujących w Polsce, wynika, że 45 proc. z nich chce rozwijać się zawodowo w innych państwach. Co ciekawe, wybierają oni te destynacje, które są również w kręgu zainteresowań Polaków myślących o emigracji. Często jednak plany te nie są skonkretyzowane i nie obejmują najbliższej przyszłości.

Co przemawia za Polską? Zaletą jest na pewno bliskość geograficzna, która umożliwia stosunkowo częste podróże do domu, oraz kulturowa i językowa, dzięki czemu łatwiej Ukraińcom znaleźć pracę i zintegrować się z Polakami. Pracodawcy kuszą też dodatkowymi benefitami pozapłacowymi, m.in. możliwością otrzymania darmowego zakwaterowania lub dopłaty do niego, dofinansowania transportu i posiłków. Ukraińcy mają również do wyboru dużo ofert, więc każdy znajdzie coś dla siebie. Mimo to, jak wskazuje badanie Work Service, zadowolenie pracowników z Ukrainy z pracy w Polsce spadło z 80 proc. w 2018 roku do 60 proc. w 2019 roku.

Czego chcą Polacy?

„Barometr Imigracji Zarobkowej” wskazuje, że Ukraińców zatrudnia już 18 proc. firm w Polsce. Wśród dużych przedsiębiorstw odsetek ten jest ponaddwukrotnie większy. Mają oni dziś bardzo istotny udział w rozwoju wielu przedsiębiorstw i branż, m.in. handlu, gastronomii, budowlanki czy przemysłu. Prawie połowa pracodawców zgłasza, że z rekrutacją kadr ze Wschodu ma coraz większy problem. Rok wcześniej odczuwało go zaledwie 14 proc. przedsiębiorstw. Eksperci podkreślają, że podwyżki wynagrodzeń i benefity nie wystarczają, a Polska – jako kraj – wciąż robi za mało, by przyciągnąć i zatrzymać tutaj pracujących cudzoziemców.

Jednym z obszarów, gdzie można by zrobić więcej, jest administracja. Ukraińcy pracują dziś głównie na podstawie oświadczenia pracodawcy o powierzeniu wykonywania pracy lub na podstawie pozwolenia na pracę. Oświadczenie to procedura prostsza, trwająca kilka dni, ale umożliwia zatrudnienie na maksymalnie 6 miesięcy. To wymusza dużą rotację pracowników w firmach. Pozwolenie na pracę umożliwia pozostanie w Polsce przez 3 lata, za to sama procedura może potrwać kilka miesięcy. Formalności są wskazywane zarówno przez pracowników z Ukrainy, jak i polskich pracodawców za największy problem hamujący zatrudnianie Ukraińców. Firmy apelują o wydłużenie ważności oświadczenia do co najmniej 12 miesięcy, tym bardziej że takie rozwiązania wprowadziły już sąsiednie Czechy i Słowacja. Ograniczenie biurokracji ma nie tylko znaczenie w konkurencji o coraz trudniej dostępnych pracowników, lecz również w walce z szarą strefą na rynku pracy, czyli zatrudnianiem na czarno.

Kolejna kwestia to zatrzymanie ukraińskich pracowników w Polsce jak najdłużej i zachęcanie ich do osiedlania się nad Wisłą i ściągania tu rodzin. Z danych Personnel Service wynika, że tylko co dziesiąty obywatel Ukrainy planuje zostać w Polsce dłuższy czas lub na zawsze.  W ten proces mogą włączyć się pracodawcy, oferując Ukraińcom pomoc w załatwieniu spraw urzędowych, integracji z polskim zespołem oraz różne możliwości rozwoju ścieżki kariery, szkolenia, programy talentowe. Niezbędne jest jednak również działanie na szczeblu państwowym, np. ułatwienia w dostępie do kredytów hipotecznych, które skłoniłyby Ukraińców do zakupu mieszkań w Polsce, czy w zakładaniu działalności gospodarczej.

Poprzedni artykuł Mondial Assistance z własną flotą pomocy drogowej [WIDEO] Następny artykuł Branża ubezpieczeniowa traci 230 mln zł rocznie z powodu przestępstw

Podobne posty

Posadź drzewo… po śmierci

Jak mawiał Benjamin Franklin, tylko dwie rzeczy na świecie są pewne: śmierć i podatki. A skoro każdy z nas umrze, każdy dostanie też swoje miejsce na cmentarzu. Czy to znaczy, że miasta będą stopniowo zamieniać się w ogrodzone murami…

Czytaj więcej

Rynek, który leży prawie odłogiem

Siedem spośród dziesięciu podmiotów z sektora MSP kupuje polisy majątkowe. Zainteresowanie pozostałymi produktami jest wśród nich marginalne. Z jednej strony jest to wynik braku świadomości ubezpieczycieli odnośnie…

Czytaj więcej

TOP 6 upadłych magazynów

Kiedyś stanowiły jedno z podstawowych źródeł informacji, relaksu i określeń statusu społecznego. Zwinięte w rulon pod pachą pozycjonowały właściciela wysoko na drabinie atrakcyjności. Czasopisma znane, czytane i kolekcjonowane w…

Czytaj więcej