Nasze pensje gonią wynagrodzenia Europejczyków. Ale przepaść jest ogromna
WróćPolacy zarabiają coraz więcej. Wprawdzie dynamika płac nieco spowolniła w ostatnich miesiącach, ale nadal pozostaje dość wysoka. Dzięki temu w ciągu trzech lat nadrobiliśmy aż osiem lat dystansu wobec państw Unii Europejskiej. To dobry wynik, ale przepaść wciąż jest ogromna. Gdyby tempo wzrostu wynagrodzeń pozostało na podobnym poziomie, dogonienie krajów Europy Zachodniej zajęłoby nam aż 50 lat. Najszybciej, bo w 2027 roku, zrównalibyśmy się z Portugalią, ale do poziomu Niemiec potrzebowalibyśmy jeszcze 30 lat – wskazuje symulacja ekspertów firmy Grant Thornton.
W listopadzie 2019 roku – jak wynika z ostatnich danych Głównego Urzędu Statystycznego – przeciętne wynagrodzenie brutto w sektorze przedsiębiorstw (zatrudniających powyżej 9 osób) wynosiło nieco ponad 5,2 tys. zł. To o 5,3 proc. więcej niż rok wcześniej. Tempo jest całkiem wysokie, ale i tak nieco niższe niż na początku roku, kiedy wynosiło prawie 7 proc. rdr. Jak wskazują analitycy SpotData, rynek nie oczekiwał aż tak dużego spowolnienia. Tym bardziej że po uwzględnieniu tempa wzrostu cen przeciętne realne wynagrodzenie wzrosło tylko o 2,6 proc. wobec 5 proc. w I półroczu 2019.
Co może oznaczać to spowolnienie?
Z jednej strony, jak podkreślają eksperci SpotData, może to być oznaka słabnącej koniunktury w gospodarce. Nadejście trudniejszych gospodarczo czasów zapowiadają twarde dane ekonomiczne, nastroje wśród przedsiębiorców i prognozy ekonomistów. W takim otoczeniu rynkowym firmy mogą przygotowywać się na spowolnienie i wstrzymywać się z podwyżkami dla zatrudnionych. Te w ostatnich kilku latach, kiedy na rynku pracy „rządzą” pracownicy, stały się kartą przetargową w walce o najlepszych.
Kolejny aspekt, który mógł wpłynąć na decyzję pracodawców, to uruchomienie pracowniczych planów kapitałowych, które zwiększają koszty pracy w firmach. W ramach PPK pracodawcy muszą wpłacać na konto pracownika równowartość 1,5–4 proc. jego pensji brutto, co może być traktowane jako pewien rodzaj podwyżki. Od lipca 2019 roku – kiedy PPK jest obowiązkowe w największych firmach (zatrudniających powyżej 250 osób) – obserwowana jest coraz wolniejsza dynamika wzrostu płac.
Jak wynika z danych Polskiego Funduszu Rozwoju, w ciągu pół roku do programu PPK przystąpiło ponad 1,1 mln osób, a kolejne 150 tys. osób stało się uczestnikami pracowniczych programów emerytalnych (ich prowadzenie zwalnia firmy z obowiązku posiadania PPK). Łączna partycypacja wynosi ok. 40 proc. uprawnionych osób. Z początkiem stycznia obowiązek ten objął także przedsiębiorstwa zatrudniające od 50 do 249 osób. Za kolejne pół roku do systemu wejdą jeszcze mniejsze firmy.
Pracodawcy mogli też zamrozić podwyżki płac ze względu na zapowiedź większego niż zwykle podniesienia płacy minimalnej. W tym roku wynosi ona 2600 zł brutto, czyli o 350 zł więcej (aż o 15,6 proc.) niż w 2019 roku. Najniższa stawka godzinowa wzrosła do 17 zł. Podwyżka minimalnego wynagrodzenia ma wpływ na całą siatkę płac.
– Podniesienie minimalnego wynagrodzenia w takiej skali jak w Polsce w 2020 roku podnosi dynamikę średniego wynagrodzenia o ok. 1 pkt proc. – choć biorąc pod uwagę, że w Polsce wciąż mamy rynek pracownika, ten efekt może być nieco większy. Może firmy robią na to miejsce – podkreśla Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData. – Choć zatem płace zwolniły, to wkrótce mogą znowu przyspieszyć.
Jak wypadamy na tle UE?
Biorąc pod uwagę dane Eurostatu o wysokości wynagrodzenia w państwach UE, w 2018 roku Polska znajdowała się na szóstym miejscu od końca z wynikiem ok. 1 059 euro (nominalne zarobki, bez uwzględnienia poziomu cen w danym kraju) – wynika z raportu „Salary Catch Up Index” firmy Grant Thornton. To niemal trzy razy mniej, niż wynosi średnia unijna (2 981 euro) i prawie pięć razy mniej, niż zarabiają liderzy zestawienia, czyli Luksemburczycy (4 958 euro). Mniej niż Polacy zarabiają Bułgarzy, Rumunii, Litwini, Łotysze oraz Słowacy.
W 2018 roku zarobki w Polsce stanowiły 35,5 proc. unijnej średniej. W ciągu 18 lat ten dystans zmniejszył się mniej więcej o jedną szóstą (z poziomu 23,5 proc. w 2000 roku). W pogoni za bogatszymi państwami pomogło nam to, że w tym okresie Polska jako jeden z nielicznych krajów na świecie i jedyny w Europie nie doświadczył recesji. Jednak przez te wszystkie lata wzrost płac był wyraźnie w tyle za wzrostem PKB (68 proc. vs. 93 proc.), czyli owoce rozwoju gospodarczego nie w pełni przekładały się na podwyżki wynagrodzeń.
– Gdyby te wartości były równe, dziś średnia pensja wynosiłaby ponad 7,1 tys. zł brutto – podkreślają eksperci Grant Thornton. – Taki rozdźwięk, co prawda, podnosił na krótką metę średnią marżowość przedsiębiorstw w Polsce czy zwiększał atrakcyjność inwestycyjną Polski, ponieważ koszty pracy utrzymywane były na relatywnie niskim poziomie. Jednak w dłuższym horyzoncie niski wzrost wynagrodzeń negatywnie przekładał się na konsumpcję, skłaniał pracowników do emigracji czy obniżał aktywność zawodową osób o najniższych kompetencjach.
Poprawa nastąpiła po 2012 roku. W ostatnich sześciu latach pensje rosły szybciej niż gospodarka. Przyspieszenie widać także w porównaniu z innymi krajami członkowskim. Średni wzrost płac w ostatnich trzech latach wyniósł w Polsce 4,66 proc., podczas gdy w Unii Europejskiej było to 2 pkt proc. mniej. Gdyby podobna dynamika się utrzymała, Polska mogłaby dogonić unijną średnią w 2069 roku – wynika z symulacji przeprowadzonej przez analityków Grant Thornton. W pierwszej edycji badania cel ten był do osiągnięcia w 2077 roku, czyli w ciągu dwóch lat udało się nadrobić osiem lat zaległości. Przy obecnych poziomach wzrostu wynagrodzeń możemy dogonić średnią pensję w Niemczech w 2057 roku. Poniższa tabelka pokazuje, kiedy dościgniemy inne kraje UE.
Portugalia – 2027 rok
Grecja – 2029
Hiszpania – 2032
Słowenia – 2033
Włochy – 2037
Belgia, Finlandia – 2043
Francja, Malta – 2045
Średnia dla strefy euro – 2045
Austria – 2050
Holandia – 2051
Wielka Brytania – 2053
Szwecja i Niemy – 2057
Dania i Luksemburg – 2058
Irlandia – 2068
Średnia dla Unii Europejskiej – 2069
Źródło: Obliczenia Grant Thornton na podstawie Eurostatu. Do kalkulacji przyjęto realną – po uwzględnieniu inflacji – dynamikę wzrostu wynagrodzeń, odnotowaną w poszczególnych krajach w latach 2016-2018 (ostatnie dostępne porównywalne dane) oraz średnie roczne wynagrodzenie brutto jednego mieszkańca (singiel, bez dzieci) w 2018 roku.
Przy podobnym założeniu, że tempo zmian w wynagrodzeniach utrzyma się przez kolejne dziesięciolecia, kraje pozostające w tyle za Polską potrzebują od trzech do 17 lat, by dogonić nasz poziom zarobków (poza Słowacją, która ze względu na niższą niż w Polsce dynamikę nie miałaby na to szans).