Polscy kierowcy postrachem na europejskich drogach
WróćHiszpania, Chorwacja, Grecja, Włochy i Bułgaria – to topowe destynacje Polaków na tegoroczne wakacje. Chociaż turyści najczęściej decydują się na zagraniczną podróż samolotem (64 proc.), to drugim najpopularniejszym środkiem transportu jest samochód. Własnym autem na zagraniczne wakacje wybiera się 23 proc. spośród 7,5 mln osób, które planują taki wyjazd (autokarem – 9 proc.). Polskie tablice rejestracyjne w wielu europejskich krajach budzą jednak postrach. W ubiegłym roku kierowcy z Polski spowodowali ponad 65 tys. kolizji i wypadków – wynika z danych Polskiego Biura Ubezpieczycieli Komunikacyjnych.
Ubiegłoroczny wynik był o 3 tys. gorszy od 2016 roku. Dynamika wzrostu (4,7 proc.) wprawdzie jest niższa niż w poprzednich latach, ale i tak utrzymuje się na dość wysokim poziomie. W 2010 roku wypadków i kolizji na zagranicznych drogach było blisko dwukrotnie mniej.
Najwięcej takich zdarzeń polscy kierowcy powodują w krajach, które są najczęstszym celem migracji zarobkowych, a także na szlakach handlowych i turystycznych. Blisko połowa wypadków i kolizji w ubiegłym roku miała miejsce w Niemczech (32, 6 tys.). Na kolejnych miejscach zestawienia znalazły się Wielka Brytania (4,8 tys.) – tu statystyki poprawiły się nieznacznie w ciągu ostatniego roku, a także Francja i Włochy (odpowiednio 4,5 tys. i 4,4 tys.). Te cztery kraje odpowiadają łącznie za ponad 70 proc. wszystkich zdarzeń spowodowanych przez polskich kierowców.
– W dalszym ciągu naszych zmotoryzowanych cechuje brawura i nadmierne przekonanie o własnych umiejętnościach. Wykazują oni skłonność do przekraczania dozwolonej prędkości i nieprzestrzegania pierwszeństwa na drodze. Co więcej, wjeżdżając na szosy innych państw należy wziąć pod uwagę, że często obowiązują na nich inne przepisy niż w Polsce. Można odnieść wrażenie, że nasi zmotoryzowani niewiele sobie z tego robią – skomentował statystyki Mariusz Wichtowski, prezes zarządu Polskiego Biura Ubezpieczycieli Komunikacyjnych.
Eksperci Polskiego Biura Ubezpieczycieli Komunikacyjnych podkreślają, że to poczucie bezkarności u polskich kierowców jest niezrozumiałe, tym bardziej że na europejskich drogach mogą za swoje przewinienia otrzymać znacznie wyższe mandaty niż w Polsce. Z danych przytaczanych przez Instytut Wymiaru Sprawiedliwości wynika, że u nas kary są jednymi z najniższych w Europie. Przykładowo w państwach skandynawskich nie ma górnej granicy grzywny dla kierowców za niektóre przewinienia. W Norwegii mandat za prowadzenie auta po spożyciu alkoholu przeliczany jest w stosunku do osiąganego przez kierowcę dochodu, więc może sięgać nawet kilkudziesięciu tysięcy koron. W Szwecji za przejście na czerwonym świetle grozi mandat 3 tys. koron (ok. 1,5 tys. zł), a za brak zapiętych pasów – 1,5 tys. koron. W innych krajach europejskich wyższe mogą być także kwoty wypłacanych świadczeń czy odszkodowań.
– Średnia wartość szkody zagranicznej wyniosła w 2017 roku 18,1 tys. zł i była o 11 proc. wyższa niż rok wcześniej. Skala problemu przekłada się na rosnące obciążenie polskiego rynku ubezpieczeniowego, a co za tym idzie, kieszeni klientów. W 2017 roku sięgnęło ono kwoty blisko 1,2 mld zł – dodaje Mariusz Wichtowski.
W ubiegłym roku więcej było także wypadków spowodowanych przez kierujących nieubezpieczonymi pojazdami (ich liczba wzrosła do 415, czyli o blisko 12,5 proc.). Eksperci przypominają, że takie osoby w razie spowodowania wypadku ponoszą jego konsekwencje finansowe: naprawę zniszczonego auta lub innego mienia, koszty leczenia, rehabilitacji, a nawet dożywotniej renty dla poszkodowanych.
Uregulowaniem zobowiązań nieubezpieczonych kierowców zajmuje się Polskie Biuro Ubezpieczycieli Komunikacyjnych. W ubiegłym roku pokryło z tytułu wypadków i kolizji spowodowanych przez polskich kierowców świadczenia o łącznej wartości prawie 12 mln zł. To o 25 proc. więcej niż w 2016 roku.
Biuro pomaga także w razie wypadków, w których to polscy kierowcy są poszkodowani. Trzeba pamiętać o tym, że procedury dochodzenia odszkodowania w takich sytuacjach uzależnione są od kraju, w jakim doszło do zdarzenia i od kraju rejestracji auta sprawcy. Eksperci przypominają, że najważniejsze jest spisanie numeru rejestracyjnego i marki pojazdu samochodu winowajcy oraz uzyskanie danych jego polisy OC zaraz po wypadku. Nie we wszystkich krajach jest bowiem możliwe ustalenie ubezpieczyciela sprawcy po powrocie do kraju.
Jak jeżdżą Europejczycy?
Statystyki Komisji Europejskiej potwierdzają, że na europejskich drogach jest coraz bezpieczniej. W ubiegłym roku liczba zabitych w wypadkach spadła o 2 proc., do 25,3 tys., a 135 tys. osób odniosło poważne obrażenia. Mimo że tendencja spadkowa utrzymuje się od pewnego czasu, państwom członkowskim UE trudno może być osiągnąć cel, jakim jest dwukrotne zmniejszenie liczby ofiar pomiędzy rokiem 2010 a 2020. Statystyki za 2017 rok są o 20 proc. niższe niż 7 lat wcześniej.
Jak wynika z opublikowanego w czerwcu Europejskiego Barometru Odpowiedzialnej Jazdy fundacji Vinci Autoroutes (czyli badania IPSOS przeprowadzonego w 11 krajach UE wśród 11 tys. kierowców), najczęstszą przyczyną wypadków śmiertelnych na drogach – zdaniem Europejczyków – jest prowadzenie pojazdu pod wpływem alkoholu i środków odurzających (56 proc.) oraz nieuwaga (54 proc.). W Polsce na pierwsze miejsce w odpowiedziach wysunęła się nadmierna prędkość (58 proc.). Zdecydowana większość badanych w Europie podkreśliła, że gotowi są zrezygnować z rozmów telefonicznych za kierownicą, ale mimo to korzystanie z urządzeń mobilnych w czasie jazdy wciąż się rozpowszechnia. Co najczęściej robimy? Ustawiamy nawigację, rozmawiamy przez telefon, odbieramy lub piszemy wiadomości czy sygnalizujemy poprzez aplikacje zdarzenia na drodze innym kierowcom. To wszystko skutecznie rozprasza uwagę kierowców. W dodatku Polacy sytuują się w tym kontekście zwykle powyżej średniej europejskiej.
Zakaz korzystania z telefonów komórkowych podczas jazdy to niejedyna rzecz, którą kierowcy w Europie lekceważą. Prawie wszyscy kierowcy (również w Polsce) przyznają się do przekraczania dozwolonej prędkości. Mniej więcej połowa podkreśla, że zapomina o użyciu kierunkowskazów, nie zwalnia prędkości w pobliżu robót drogowych, a także nie utrzymuje bezpiecznej odległości od jadącego przed nimi pojazdu. Co trzeci kierowca w Polsce (co piąty w Europie) nie zapina pasów.
Zmęczenie groźne jak alkohol
Duży odsetek wypadków to efekt zmęczenia osoby prowadzącej. Jak wykazał Europejski Barometr Odpowiedzialnej Jazdy, ponad 40 proc. kierowców w Europie i w Polsce przyznało, że mimo odczuwanego dużego zmęczenia zdarzało im się wsiąść za kierownicę, bo byli do tego zmuszeni. Tymczasem 17 godzin czuwania ma za kółkiem podobny efekt jak stężenie 0,5 gramów alkoholu we krwi. Co czwarty prowadzący przyznał, że zdarzyło mu się zasnąć na kilka chwil za kółkiem, a 9 proc. Europejczyków miało lub niemalże miało wypadek z tego powodu. To odsetek wyższy niż w przypadku kolizji wynikających z korzystania z telefonu czy nadmiernego spożycia alkoholu.
Co ciekawe, prawie wszyscy kierowcy – zarówno na europejskich, jak i polskich drogach – pozytywnie oceniają swój styl jazdy i zachowanie na drodze. Najczęściej określają siebie jako uważnych, spokojnych i uprzejmych. Znacznie bardziej krytyczni są w stosunku do innych kierowców i uczestników ruchu, określając ich jako nieodpowiedzialnych, zestresowanych, agresywnych oraz niebezpiecznych. Połowa Europejczyków przyznaje, że zdarza im się sygnalizować swoją negatywną ocenę, używając klaksonu lub przeklinając na innych kierowców.