Polaków rozmowy o zarobkach

Wróć

W wielu krajach standardem jest zamieszczanie w ofertach pracy informacji o poziomie wynagrodzenia. W Polsce to wciąż rzadkość, mimo że ze strony kandydatów do pracy jest to bardzo pożądane, a przecież to oni w obecnej sytuacji rynkowej dyktują warunki. Coraz więcej mówi się o wprowadzeniu takiej zasady również na polskim rynku pracy. Co to może oznaczać dla pracowników i pracodawców? I jak to zrobić w społeczeństwie, w którym pieniądze wciąż są tematem tabu.

W Wielkiej Brytanii dodawanie do ogłoszeń rekrutacyjnych informacji o oferowanych wynagrodzeniach jest standardem. W Niemczech osoby zatrudnione w dużych firmach mają prawo do informacji o zarobkach współpracowników. W Polsce wciąż jest to poufne. Z analizy firmy doradztwa personalnego People wynika, że tylko około 10 proc. firm na polskim rynku publikuje informacje o proponowanej wysokości pensji. To głównie firmy państwowe i duże korporacje. Widać jednak pewną zmianę podejścia, szczególnie w branżach, w których są największe niedobory pracowników. 

Przykładowo w sektorze IT, gdzie pracownicy mogą przebierać w nowych ofertach, bez takiej informacji trudno przekonać kandydata do wzięcia udziału w danej rekrutacji. Jak wynika z obserwacji firmy Devire, wśród ogłoszeń o pracę dla informatyków i programistów 80 proc. zawiera informację o wysokości oferowanego wynagrodzenia lub przynajmniej widełkach, a także o benefitach pozapłacowych. Jawność w tym zakresie jest jednym z elementów rywalizacji o pracownika. Oferta pracy, która nie zawiera widełek płacowych, jest mniej interesująca dla kandydatów i zmniejsza szanse na szybkie i skuteczne dotarcie do właściwej grupy ekspertów. Dzięki takiej informacji kandydaci do pracy już na etapie wyboru ofert wiedzą, czy warto angażować się w daną rekrutację.

Jak mus, to mus

Eksperci przewidują, że ten trend będzie zyskiwać na sile, ale raczej nie zdominuje rynku. Sytuację mógłby zmienić prawny wymóg uwzględniania stawek w ogłoszeniach o pracę. Propozycja zmian w Kodeksie pracy przedstawiona przez klub .Nowoczesna w sierpniu br. wpłynęła do Sejmu, gdzie czeka na I czytanie.

Pomysłodawcy nowej regulacji podkreślają szereg korzyści w związku z jej wprowadzeniem. Po pierwsze, dzięki temu zmniejszy się ryzyko dyskryminacji płacowej. Pracodawcy trudniej będzie zaoferować kandydatom warunki, które są dla nich krzywdzące. Dodatkowo osoby zatrudnione będą mogły sprawdzić, jak ich wynagrodzenia mają się do tych proponowanych nowym pracownikom na podobnych stanowiskach. Po trzecie, nowelizacja przepisów ma mieć pozytywny wpływ na wydajność, czyli koszty i czas trwania, procesów rekrutacyjnych. Firmy, które zajmują się tym profesjonalnie, szacują, że dodanie wynagrodzeń do ogłoszenia przekłada się zdecydowanie na większe (nawet o 60 proc.) zainteresowanie kandydatów daną ofertą.

Dla nich też mogłaby to być korzystna zmiana. Jawność w tym zakresie pozwoliłaby kandydatom do pracy bardziej świadomie podejmować decyzję o wzięciu udziału w danej rekrutacji. Firma miałaby pewność, że wpływają do niej tylko życiorysy od kandydatów, którzy są gotowi przyjąć określone w ogłoszeniu warunki, a także że rozpocznie współpracę z osobą, której oczekiwania finansowe jest w stanie spełnić. Dziś zbyt niskie zarobki są jednym z najczęstszych powodów odrzucenia przez kandydata finalnej oferty.

Co na to zainteresowani?

Pracodawcy w Polsce wciąż nie są do tego pomysłu przekonani. Nawet podawanie w ogłoszeniach widełek płacowych budzi ich opór. Boją się wzrostu kosztów współpracy, zarówno z nowymi, jak i dotychczasowymi pracownikami – wynika z analizy Hays Poland. Argumentują oni, że zarobki nie powinny być ujawniane, ponieważ jest to negocjowany elementem umowy między pracownikiem a pracodawcą. Poza tym obowiązek podawania wysokości płac oznaczałby konieczność uregulowania siatki płac i przejrzystej komunikacji wewnątrz firmy.

Druga strona pewnie ucieszyłaby się bardziej. Pytanie o oczekiwane zarobki jest dla kandydatów jednym z najtrudniejszych podczas rozmów kwalifikacyjnych. Obawiają się, że zaproponowana przez nich kwota będzie albo zbyt niska – przez co sami będą stratni, albo zbyt wysoka, przez co stracą szansę na zmianę pracy. Dlatego, jak wynika z analizy firmy People, aż 90 proc. kandydatów do pracy chciałoby taką informację dostać już na etapie ogłoszenia o pracę.

Jak rozmawiać o wynagrodzeniu podczas rozmowy kwalifikacyjnej? Eksperci People radzą, by zapoznać się wcześniej z publicznymi raportami płacowymi. W ten sposób, po pierwsze, odpowiedź na pytanie o preferowane zarobki będzie celniejsza, po drugie, pokażemy, że mamy wiedzę o rynku i dzięki temu łatwiej będzie negocjować wysokość wynagrodzenia. Bezpiecznym rozwiązaniem może być też podanie widełek o rozpiętości mniej więcej 15-20 proc.

Dlaczego ten temat budzi tyle kontrowersji? Badania pokazują, że Polacy nie umieją, a często też nie chcą otwarcie rozmawiać o finansach. Mimo że średnie wynagrodzenie w gospodarce systematycznie rośnie, to co piąty Polak nie rozmawia z nikim na temat swoich zarobków, a 43 proc. dzieli się tym tylko ze swoim małżonkiem – wynika z badania GfK przeprowadzonego na zlecenie International Personal Finance, właściciela Provident Polska. Czesi, Węgrzy, Rumuni czy Hiszpanie znacznie bardziej otwarcie rozmawiają o tym z rodziną i przyjaciółmi.

Młodsze pokolenie (osoby w wieku 18–34 lata) ma już bardziej odczarowane podejście do pieniędzy. W tej grupie tylko 13 proc. deklaruje, że z nikim nie rozmawia o swojej sytuacji finansowej, a co piąty przyznaje, że porusza ten temat nie tylko z osobami z rodziny. W pozostałych grupach ten odsetek jest dwukrotnie niższy.

Eksperci oceniają, że bez względu na losy propozycji zmian legislacyjnych, sytuacja będzie się powoli zmieniać za sprawą młodego pokolenia wchodzącego na rynek pracy. Dla nich transparentność jest równie ważna co elastyczność, więc pracodawcy będą musieli się do tego dostosowywać.

Poprzedni artykuł Nowe przepisy na finiszu. Od przyszłego roku wyższe minimalne sumy gwarancyjne Następny artykuł Co po RODO i IDD? Branża ubezpieczeniowa gotowa na 2019 rok [WIDEO]

Podobne posty

Posadź drzewo… po śmierci

Jak mawiał Benjamin Franklin, tylko dwie rzeczy na świecie są pewne: śmierć i podatki. A skoro każdy z nas umrze, każdy dostanie też swoje miejsce na cmentarzu. Czy to znaczy, że miasta będą stopniowo zamieniać się w ogrodzone murami…

Czytaj więcej

Rynek, który leży prawie odłogiem

Siedem spośród dziesięciu podmiotów z sektora MSP kupuje polisy majątkowe. Zainteresowanie pozostałymi produktami jest wśród nich marginalne. Z jednej strony jest to wynik braku świadomości ubezpieczycieli odnośnie…

Czytaj więcej

TOP 6 upadłych magazynów

Kiedyś stanowiły jedno z podstawowych źródeł informacji, relaksu i określeń statusu społecznego. Zwinięte w rulon pod pachą pozycjonowały właściciela wysoko na drabinie atrakcyjności. Czasopisma znane, czytane i kolekcjonowane w…

Czytaj więcej